Test produktu – Lirene maXSlim

Oto i zapowiadana nowa seria: testy kosmetyków wyszczuplających (i być może nie tylko). Zajmować się sobą trzeba kompleksowo. Wypróbowuję czasem różne kosmetyki i warto by było co nieco polecić, a czegoś odradzić, co mamy wywalać pieniądze w błoto?

Balsam ten kupiłam w zastępstwie akurat niedostępnego wiecznego hitu Eveline. Najpierw garść konkretów:

Rodzaj kosmetyku: balsam wyszczuplający

Cena: 18,90 (podejrzewam, że dałoby radę znaleźć taniej, ja zapłaciłam tyle)

Wydajność: słaba (starczyło mi ledwo na 2 tygodnie smarowania rano i wieczorem, Eveline starczało na dłużej)

Efekty: 2 (skala 1-5)

Co dał mi balsam? Nieco wygładził skórę. Czy poczułam jakieś spektakularne efekty? Nie bardzo. Producent obiecuje efekt chłodzenia, czego się bałam, bo odpowiednik Eveline zamrażał mnie zawsze na kość, ale efekty były tego warte. Tutaj efekt jest słabiutki, mi w zasadzie w ogóle nie przeszkadzał. Poza lekkim wygładzeniem (przy jednoczesnej diecie i ćwiczeniach, czy sam by coś zdziałał nie wiem), żadnych efektów nie zaobserwowałam. Zdecydowanie nie zainwestowałabym w niego ponownie pieniędzy.

Plan 25-dniowy, dzień 15, sprawozdanie

Nie jest źle. Rozłożył mnie wcześniej, niż planowałam okres (efekt zapomnienia o wzięciu pigułek do domu na weekend) i dziś pozwalam sobie na więcej. Zjadłam małą paczuszkę chipsów, a na kolację mój mężczyzna smaży mi właśnie naleśniki. Zjem je z cukrem, popiję kakao i… poćwiczę. Bo zjeść więcej od święta mogę, nawet pół butelki wina wieczorem wypiję (to wczoraj i przedwczoraj, ale ćwiczyłam!), ale tego nie odpuszczę. Martwi mnie weekend, bo też alkoholowy, święty Patryk w końcu jest, ale takie okazje moja angielsko-irlandzka dusza opija. Chyba będę musiała na to konto wybrać się w piątek na basen jakiś albo co, poza normalnymi ćwiczeniami, bo Pyrkon niebawem.

Podsumowując, dieta gdzieś w okolicach 1200-1600 kalorii trzyma się cały czas, więc jest w miarę ok. Ćwiczenia też idą dobrą ścieżką.

A ja zaczynam nową serię postów – testy kosmetyków wyszczuplających. Jeden mam do opisania, na jeden czekam, jutro powinien dojść, to ma być prawdziwy hit, ale jeszcze nic nie zdradzam.

Dziesięciodniowa dieta owocowo-warzywna dr. Mai Błaszczyn – moje wyniki, moje przepisy

Po pierwsze, tutaj mamy link do posta z opisem diety: https://centymetry.wordpress.com/2013/02/28/szczegoly-diety-oczyszczajacej-mai-blaszczyn-i-plan-25-dniowy-dzien-trzeci-sprawozdanie/

Jakie efekty? Przez 10 dni diety, ćwiczeń i użytkowania balsamu wyszczuplającego straciłam 9,5 centymetra w obwodach i 2,5 kilograma.

Wyniki w pełni mnie satysfakcjonują.

Niestety, w trakcie jej przeprowadzania byłam dość zmęczona, nie mogłam się skupić, mimo, że uwielbiam owoce i warzywa wyraźnie brakowało mi węglowodanów. Następnym razem na oczyszczenie wybiorę już pewnie inną dietę.

Dieta ta, którą dwukrotnie przeprowadziłam od początku do końca, wymaga sporo samozaparcia, szczególnie zimą, gdy ogranicza nas dostępność warzyw i owoców, szczególnie tych świeżych. Osobiście pozwoliłam sobie korzystać z produktów kiszonych (konserwowym powiedziałam za to stanowcze nie).

Dla każdego, kto kiedyś chciałby spróbować, podaję moje przepisy, rozwiązania i koncepcje na przetrwanie.

Po pierwsze, w zimę jest mi zimno. W związku z tym, do każdej kolacji, a czasem i obiadu, dołączałam „pomidorową” do picia, składającą się z wody, koncentratu pomidorowego, odrobiny chilli i soli. Mi przynosiła mnóstwo ulgi, chyba, że przesadziłam z chilli;).

Kolejnym ciepłym rozwiązaniem było ścieranie porannych bądź przekąskowych jabłek na tarce i dodawanie do nich cynamonu, po czym podgrzewanie ich w mikrofali. W ten sposób nie łamiąc założeń (za bardzo) miałam ciepły posiłek przed porannym marznięciem na przystanku.

W razie ogromnej ochoty na coś słodkiego jadłam suszone owoce – owoce dozwolone są bez ograniczeń. Naturalnie, lepsze świeże, ale raz na jakiś czas nikomu nie zaszkodziły i te suszone.

Pora na przepisy obiadowe, czyli surówki (jako, że raczej nie lubię nasion i orzechów wewnątrz sałatek, to na małym spodeczku zjadałam je na deser):

Metoda przygotowania jest zawsze taka sama: pokroić/porwać/zetrzeć składniki i wymieszać z odrobina soku z cytryny i solą (jeśli potrzeba)

  1. Surówka z ogórka i koperku
  2. Surówka z kiszonej kapusty, cebuli i tartej marchewki
  3. Surówka z pomidorków koktajlowych, sałaty lodowej i szczypiorku
  4. Surówka z tartej marchewki z orzechami włoskimi i czosnkiem
  5. Surówka z białej kapusty, tartej marchewki i świeżo mielonego pieprzu
  6. Surówka z pęczka rzodkiewki z sałatą lodową i koperkiem
  7. Surówka z kiszonych ogórków i cebuli

Naturalnie, dopóki używamy tylko warzyw i przypraw, nie ma żadnych ograniczeń i zachęcam do własnych eksperymentów. Sama nie wykorzystałam wszystkich przepisów bazowych, niektóre powtarzałam, bądź modyfikowałam.

Następnym punktem programu są ciepłe kolacje warzywne. W diecie występuje ich sześć, toteż niektórych koncepcji nie wypróbowałam.

  1. Papryka nadziewana farszem warzywnym z sosem pomidorowym
  2. Gołąbki z farszem warzywnym i sosem pomidorowym
  3. Frytki z selera, pietruszki i marchewki z sosem pomidorowym
  4. Gotowany brokuł
  5. Gotowana fasolka szparagowa
  6. Dowolna inna ugotowana mrożonka, byle kompletnie warzywna
  7. Spaghetti z cukinii z sosem pomidorowym
  8. Stimeria
  9. Zupa kalafiorowa
  10. Zupa dahl z soczewicą

Ostatnim punktem w programie są ciepłe kolacje z dodatkiem chudego mięsa i nabiału.

Mimo miliona pomysłów w końcu zjadłam dwa dni pod rząd paprykę nadziewaną farszem z mielonego z indyka, papryki, cebuli i koncentratu pomidorowego.

Mężczyźnie mojemu też smakowała, co znaczy, że to nie mogło być takie najgorsze danie;).

Co nam teraz zostaje? Chyba dodać brakujące przepisy i ruszyć z 1000 kalorii. Jeszcze tylko 15 dni do Pyrkonu!

Plan 25-dniowy, dzień 10, sprawozdanie i koniec diety 10-dniowej

Podołałam. Miałam dwudniową przerwę w ćwiczeniach z powodu choroby, ale dziś już się spięłam i dałam radę. Jeszcze pot się ze mnie leje, ale mogę być z siebie dumna.

Z diety też jestem dumna. Jedynym wykroczeniem przez całe dziesięć dni było zjedzenie dziś pół łyżeczki masła orzechowego, które kupiliśmy na tygodniu amerykańskim w Lidlu i po prostu musiałam spróbować;). Poza tym jestem czysta jak łza. Jutro zmierzę i zważę efekty i zamieszczę wszystko w dziale testy. Jakoś z rana, uczelnię mam na popołudnie.

A od jutra 1000 kcal. W weekend przewiduję lekkie rozszerzenie zakresu kalorii, bo jadę do domu i będę piła całą noc z przyjaciółką, którą widuję raz na pół roku.

Nie mogę się doczekać jutra!

Wybór musli i dieta oczyszczająca 10 dniowa – wprowadzamy nabiał!

Moje trawienie nadal nie jest w najlepszym stanie, ale liczę, że coś się ruszy. Szczególnie, że właśnie zjadłam pyszny jogurt naturalny z pysznym pełnoziarnistym musli z rodzynkami.

Swoja drogą, stanęłam wczoraj przed trudnym wyborem. Na codzień musli jadam mało. A teraz miałam kupić sobie tajemniczy produkt, co do którego dr Maia nie sprecyzowała, jak dokładnie ma wyglądać. Czy płatki z mąki pełnoziarnistej bez dodatku cukru będą okej? Ale przecież są przetworzone… Już nawet nie wspomnę o pysznych granolach i płatkach „fitness”, które mają mnóstwo cukru, czekolady i tym podobnych dobroci.

Pomoc nadeszła z nieoczekiwanej strony. Nigdy nie widziałam, ani tym bardziej nie kupowałam tego typu płatków, znaczy, kupowałam pojedynczo te gatunki, ale połączenie idealnie mi pasowało, wraz z rodzynkami było nawet wystarczająco słodkie. Granole mnie z reguły zaklejały, więc jestem zachwycona.Obrazek

Płatki te produkuje Melvit S.A. i zyskał sobie we mnie właśnie wierna klientkę. Jaka z tego będzie pyszna owsianka, jak już wrócę do normalnego odżywiania!

Do napisania wieczorem!

Plan 25-dniowy, dzień 8, sprawozdanie

Dziś dzień bez przepisów. Złożyła mnie jakaś jelitówka i leżę. Jem odpowiednio, ćwiczyć niestety nie daję rady, u lekarza za to byłam. Kazał jeść kisiel i sucharki, ale na to zgodzić się nie mogę. Zjadłam resztkę zupy soczewicowej i zupę kalafiorową. Surowizny na razie się lękam.

Ale, przypominam! Jutro wprowadzam nabiał! Nie wiem, kiedy zleciało te 8 dni. Mam silne wrażenie, że dieta czysto warzywna mi nie służy, brakuje mi pełnoziarnistych produktów za bardzo. Ale ostatnie dwa dni, z muesli na drugie śniadanie, powinno pomóc.

Zmęczona jestem, szczerze powiem. Jutro na pewno poćwiczę, a jak się uda, to spróbuję też dziś nadrobić. Zresztą, ponoć dzień przerwy jest potrzebny mięśniom dla regeneracji, więc może nie ma tego złego.

I szybki quiz, bo to było moje pytanie dnia: czym jest półpasiec? Bez patrzenia do Wikipedii oczywiście:D. Ja nie wiedziałam.

Plan 25-dniowy, dzień 7, sprawozdanie plus kolejne dania diety owocowo-warzywnej

Jakimś cudem poćwiczyłam, choć ledwo trzymałam się na nogach, mój Ulf mnie zaraził odrobiną swojego przeziębienia. Na śniadanie spożyłam 4 kiwi, później surówkę z kiszonej kapusty (kiszona kapusta i drobno posiekana cebulka, wymieszać i zjeść).

Obrazek

Na kolacje pożarłam za to pozbawioną masła i mleka kokosowego zupę dahl. Soczewica to warzywo, a że zaczęły mnie męczyć zaparcia, to uznałam, że jest konieczna dla mojej diety. I pyszna, i ciepła. Przepis i zdjęcie jutro, bo brak warunków do chociaż przypominającego cokolwiek zdjęcia, a to jedna z tych potraw, które mogę jeść 24 godziny na dobę. Codziennie. 

Teraz jeszcze balsam wyszczuplający i ciepłe łóżko.

A jak tam u Was?

Plan 25-dniowy, dzień 6, sprawozdanie plus kolejne dania na diecie oczyszczajacej

Nadrobiłam ćwiczenia, choć było ciężko. Ugotowałam nawet gulasz na piwie podany w bułeczkach dla mojego mężczyzny. Spróbować nie mogłam, ale ponoć pyszny. Drobiowy, bo wrócił z treningu, a mięśnie muszą się budować z czegoś.

Ja za to zjadałam resztkę surówki z kapusty (zapomniałam zdjęcia zrobić, my bad), jabłko, kiwi i pół ogromnego pomelo. Tyle z owoców. A poza tym:

Frytki z warzyw (można ruszyć, ale mimo wszytko zwykłym nie dorastają do pięt)ObrazekPietruszkę, marchewkę i seler obrać, pokroić w słupki, doprawić i piec w piekarniku nagrzanym na 200 stopni przez około pół godziny.

Z sosem pomidorowym, oczywiście;).

Do tego talerzyk mieszanki kalafiora, brokuła i marchewki, z mrożonki.

Obrazek

I kiwi na deser.

Tylko do jednego dania mam wątpliwości. Zjadłam w porze obiadowej trochę popcornu beztłuszczowego, kierując się tym, że nasiona i ziarna zjeść niby troszkę można. I teraz nie wiem, czy te 8 gram nieco nie bezcześci idei. Jeśli tak, to trudno. Obok mój mężczyzna chrupał tłusty, przesolony popcorn w nieograniczonych ilościach. Tragedii nie ma, założenia niby nie złamane, mydlę sama sobie oczy i jadę dalej;).

Obrazek

P,lan 25-dniowy, dzień piąty, sprawozdanie

Drogie moje, nie poćwiczyłam. Wstyd straszliwy, wyczerpała mnie kłótnia z narzeczonym, który wkurzył mnie niemiłosiernie. Już jest lepiej, ma się poprawić, a ja w związku z tym, muszę dziś poćwiczyć podwójnie.

Dieta za to perfekcyjnie utrzymana, na nowo odkrywam rodzynki. Zastępują słodycze, popcorn i piwo. Na wieczornym bilardzie jadłam rodzynki, piłam wodę z cytryną i nawet dostałam dwa plasterki pomarańczy od wzruszonej moją dietą barmanki.

Już się nie mogę doczekać, kiedy podzielę się z Wami efektami tych 10-ciu dni. Po stanie swojego brzucha myślę, że jabłka mogłyby ją polubić, ale moje gruszkowe uda wciąż są dość oporne. W ogóle, to miałam się ważyć i mierzyć po 25 dniach, ale wtedy ciężko by było stwierdzić, co zdziałała dziesięciodniówka, a taka informacja komuś się kiedyś może przydać, więc poświęcę się dla sprawy;).

Popołudniu wrzucę jeszcze przepisy na wczorajszy obiad i kolację, a teraz lecę pożreć śniadanie i nadrobić ćwiczenia. Muszę też zrobić sobie maskę kawową, więc roboty jest sporo:).

Spotkanie w Poznaniu?

Kobiety kochane, co byście rzekły na spotkanie? Pogadać na żywo jak to jest, może coś razem pobiegać, wypić herbatę? Osobiście nie mam w ogóle przyjaciółek a takie spotkanie byłoby i motywacja i odskocznią od codziennego życia.

Przedział wiekowy naturalnie nieograniczony;)

Co myślicie o takim pomyśle? Byłybyście zainteresowane?